Kiedy odwiedzamy kawiarnię chętnie pytamy baristy, która kawa jest jego ulubioną. Jeśli natomiast ciekawi jesteśmy eksperckiej, ale też subiektywnej opinii na temat ulubionych zabawek erotycznych, nie ma lepszego źródła wiedzy i opinii niż konsultantki erotyczne Toy Party, które odkrywają przed uczestnikami sekrety najnowocześniejszych i najskuteczniejszych gadżetów dla dorosłych.
Pytanie “A jaki jest Pani ulubiony?” pada zaskakujaco często, jednak konsultantki staraja się zachować bardzo rzeczowo i unikaja rozmów o sobie. To jedyna taka okazja dowiedzieć sie, które zabawki podobaja się dziewczynom z Toy Party!
Wybraliśmy kilka opinii. Marcelina, Sabina, Ola i inne dziewczyny odkryja przed Wami tajemnice wybranych przez nie gadżetów.
Będziemy mówić bardzo konkretnie, o konkretnych modelach, które wg konsultantek najlepiej dbają o najczulsze strefy Twojego ciała. Odnoszą się one nie tylko do opini usatysfakcjonowanych klientek, ale też niekiedy własnych doświadczeń!
“Tango to połączenie delikatności z dużym rozmiarem! Jędrny, a jednak przyjemnie miękki, dzięki czemu można nim operować na rozmaite sposoby, pływowy kształt i fantastyczna wypustka, którą bardzo precyzyjnie można pieścić łechtaczkę, lub (odwracając zabawkę) odbyt. To jak się wygina jest niewiarygodne, jak może “jeździć” po całym kroczu, zwłaszcza kiedy jest mocno zwilżone w wyniku pieszczot czy choćby po użyciu Toyfluidu! To ślizganie się po nim daje bardzo perwersyjne wrażenia. Polecam ekscytującą zabawę podczas pracy przy komputerze – połóż go na krześle, skierowany uchwytem do przodu, a wypustką na łechtaczkę do góry i usiądź, i włącz!”
“Yooo to wielofunkcyjna zabaweczka dla wszystkich, którzy niekoniecznie pragną czegoś fallicznego. Nadaje się do pieszczenia zarówno kobiet jak i mężczyzn – w obrębie stref intymnych, ale też całego ciała. Uwielbiam to, że z jednej strony jest niewielki, z drugiej ma bardzo intensywne wibracje, które zaskakująco nie wpływają na jego głośność. Kocham go w wodzie, jeśli jestem sam na sam i bardzo często jest w użyciu podczas masażu partnera lub mojego po ciężkim dniu.”
“Semirealistic”, który nie wygląda być może na to, co daje, a daje naprawdę dużo! Żebrowania dają niezwykłe wrażenia, zwłaszcza jeśli do wibracji dołączymy ruch posuwisty i dociśniemy wibrator do góry (w stronę łechtaczki). W przypadku zapomnienia się można naprawdę zaszaleć, a dociskając leciutko tylko łechtaczkę do posuwanego wibratora zdarza się, że prawie tracę przytomność przy orgaźmie. Boski jest!”
“Calla to kwintesencja kobiecosci i zmysłowości – uwielbiana jest (i słusznie) za wszystko – aksamitność powierzchni, “listek”, którym można wspaniale pieścić łechtaczkę i okolice, cała podstawa “przytulająca się” do warg sromowych (choć osobiście wolę łacińską nazwę labia) czy wreszcie pulsacje końcówki uderzającej w punkt G, które wymiatają! Tak nie potrafi ruszać się żaden wibrator, żaden palec czy penis. No i ten kształt… wygląda wprost upajająco!”
“Świeczka do masażu “Love Yourself!” o zapachu afrodyzjaku to prawdziwy rarytas. Kochają ją zarówno kobiety, jak i faceci. Działa magicznie na wyobraźnię! Masaż z nią w zależności od sytuacji i nastawienia jest rozkosznie kojący i relaksujący, albo tak elektryzujący, że trudno jest zachować spokój. Każdy kto ją wypróbowuje choćby na ręce widzi ten scenariusz oczyma wyobraźni… Podoba mi się jej wydajność – przy masażu erotycznym naprawdę zużycie jest żadne 🙂 Nie sposób zbyt długo spokojnie się masować…
Uwielbiam w niej tę pozorną delikatność – masaż brzmi tak niewinnie…”
“Ocean. Mały ale cieszy. To co uwielbiam w małych wibratorach to przede wszystkim ich bezpretensjonalność. Jakby niechcący włączasz je do zabawy z ukochanym… Uwielbiam czuć penisa swojego partnera w sobie i to jak mnie rozpycha!
Jednak przy pieszczotach mniej rozbuchanych trzeba pracy, żeby “trafić” w punkt. Dlatego do zabaw precyzyjnych wybieram Ocean, którym operuję nie tylko ja, ale właśnie on, jeżdżąc po moim punkcie G…Jeszcze jak dołoży język na zewnątrz, odlatuję!. Jeśli mam ochotę na małe tet-a-tete z sobą samą, Ocean trafia w łechtaczkę szczytem tak precyzyjnie, że orgazm to kwestia sekund…”
“Kulki waginalne są zawsze trafionym prezentem dla kobiety. Jeszcze żadna koleżanka czy przyjaciółka nie obraziła się na mnie za taki upominek. Ba! Cieszą się, bo większość moich znajomych wie, jak są fajne i potrzebne! Wszyscy mówią o kulkach, dużo się o nich pisze. Kobiety nie zawsze mają odwagę, żeby sobie je jednak kupić. Sama nie wiem czemu – może to taki stygmat gadżetu do pochwy – że niestosowny, że może fanaberia? Sama nie wiem. Co do używania, przyznam, że mnie samej sprawiają przyjemność w czasie chodzenia – mam dużą wrażliwosć ciała na obiekt lekko nawet wibrujący we mnie, więc chodzenie z nią jest dość zabawne, zwłaszcza jak z kimś flirtuję – czy to bardzo niegrzecznie z partnerem, czy zupełnie niewinnie z barmanem w klubie.”
Czy już coś sobie upatrzyliście? 😉